poniedziałek, 28 października 2013

Trudności z Metodą Naukową

link do części drugiej
Szczur Biurowy napisał entuzjastyczny komentarz na temat zwycięstwa Chrisa Cieszewskiego w potyczce z machiną kłamstwa, żelaza i papieru.

Też mi się to podobało.
Ale mój wpis na temat kontekstu tego incydentu wykracza poza rzekomy przepis na łatwe pokonanie Potwora. Metoda naukowa? Oczywiście, ale - NIE TYLKO.

Mój oryginalny komentarz na blogu Szczura, po głębszej analizie - tutaj jest całkowicie nieczytelny. Przerobiłem go gruntownie, jednak tezy są te same.

No, SM (czyli Scientific Method)- to nie jest sprawa dla idiotów...:)

W Polsce nie rozpoczęło sie jeszcze prawdziwe, zgodne z regułami sztuki, śledztwo. Toczy  się DOPIERO wojna medialna o serca Polaków, aby zaczęli się domagać bardziej aktywnie PRAWDZIWEGO ŚLEDZTWA. Największa nieuczciwość niektórych komentatorów, to udawanie, że tego nie rozumieją. Albo, będąc uprzejmiejszym,  - po prostu - nie rozumieją :) 
Dyskusje o metodzie naukowej powinny to uwzględniać.

I rozmowa pana Kacprzaka (nie znam stopnia oficerskiego tego pana) i profesora Cieszewskiego jest ilustracją bardziej lub mniej świadomego ignorowania tej wojny.

W tej wojnie zostało odniesione taktyczne, lokalne zwycięstwo. Ale jego konsekwencje są jeszcze nieznane.
To przypadek prof. Cieszewskiego

Aby to zwycięstwo zostało odniesione – musiało zaistnieć jednocześnie kilka sprzyjających warunków.
A jest to sukces I kategorii. Ale po kolei.

Określmy te kategorie.
Idąc od tyłu:

III kategoria.
Znaleźć istotny punkt zaczepienia dla hipotezy wyjaśniającej katastrofę. Albo obalający znaną hipotezę. I zostać zlekceważonym.
Przykład – dr Bramski: - zaproponował "program badawczy" dla ustalenia ciśnienia w kadłubie, które oderwało wręgę nr 65. Zdjęcie nr 33 w raporcie MAK. 

Mogłoby to przesądzić o prawdziwości lub fałszywości hipotezy wybuchu. Kołki mocujące wręgę są dostępne. Parę egzemplarzy TU-154 jeszcze jest. Nie trzeba czekać na wrak, w którym te kołki już są zerwane i to widać na zdjęciu. 

Ktoś to podjął? A sam dr Bramski? Może ktoś wie?
http://krisruminski.blogspot.com/2012/05/manipulokracja.html

II kategoria
Prof. Binienda. Linków nie trzeba, sprawa znana i omawiana do znudzenia.
Dlaczego II –ga? Bo czcigodny profesor został „zaszczycony” – nagonką. Źle czy dobrze, byle z nazwiskiem :)
Nie został zlekceważony. Jest wściekle zwalczany. To go automatycznie uwiarygadnia.

"Nie wierzę w wiadomości, które nie były dementowane". Przypadek prof. Biniendy - to precyzyjna ilustracja tego powiedzenia księcia Gorczakowa.

I kategoria:
– prof. Cieszewski.To - czy 10.4.2013 brzoza była, czy nie była złamana - ten dylemat - każdy (idiota) zrozumie. Dlatego to najbardziej nośne odkrycie. A więc najbardziej medialne.  I najbardziej groźne.

W prof.Cieszewskim zjednoczyły się szczęście :) i trzy talenty: profesorska kompetencja, publicystyczna swada i odwaga.
Ale, z całym szacunkiem, wynikająca być może z ignorowania niebezpieczeństw. Albo z "osłony kontrwywiadowczej" obywatela amerykańskiego - bądź co bądź - profesora prestiżowej uczelni. Seryjny samobójca MUSI być trzymany na uwięzi. A Cieszewski pojechał na front.

I jednak "oficerowie wyszkolenia bojowego " - (dalej - OWB) traktują go z "pewną nieśmiałością". 

Wróćmy jednak do kategorii II i profesora Biniendy

Problemat, czy skrzydło mogło złamać brzozę czy brzoza skrzydło, dla przeciętnego zjadacza papki - jest praktycznie nierozstrzygalny. 
Nawet, jeśli z jednej strony występuje profesor uczelni - niestety - nie najbardziej prestiżowej (być może bez "osłony kontrwywiadowczej") a z drugiej - specjalista od paralotni lub profesor od badania gwiazd.

I dlatego prof.Binienda okazywał w swojej odwadze, zupełnie zrozumiałą powściągliwość. A OWB – miały mniej oporów, żeby go ośmieszać.

Oto reakcja "szarego człowieka": Mój znajomy – inżynier mówił o nim: Acron? co to za uczelnia? Które miejsce w klasyfikacji? 
Tak rozumują wykształceni, szarzy ludzie.

Ta II kategoria, w której znajduje się prof. Binienda, chroniony samym faktem obywatelstwa amerykańskiego, zawiera jednak również obywateli polskich.

Powiedzmy o nich kilka słów.
O naszych profesorach - krajowcach, którzy są samotni wobec machiny pogardy, kłamstwa i przemocy.

Prof. Kleiber, 
 specjalista od metody elementu skończonego, a więc, w pewnym sensie - człowiek z branży Biniendy - powiedział o nim: "nie znam go" a w domyśle – nie znam jego dorobku. (wywiad dla TV Republika)

Dla specjalisty z tej samej branży i dla problemu wagi, jaką reprezentuje Katastrofa Smoleńska, kiedy jego kolega ogłasza sensacyjne wyniki badań - to kompromitacja. Ale "stosunkowo mała". 
Medialnie - niezauważona. Nawet przez stronę opozycyjną, która nie chce pogarszać sytuacji człowieka pod presją, który przynajmniej stara się zachowywać przyzwoicie. "Nie jedzie szczawiem". Ani kolegą - profesorem - Sadurskim. Tymi naszymi, starym i nowym - Ionescowymi nosorożcami.

A może komentatorzy lekceważą incydent?
Albo - co gorsza - nie rozumieją już, że to jest, według "normalnych" ( a tam - normalnych. Zależy dla kogo. Napiszmy -  przedwojennych) standardów - kompromitacja właśnie?

 Nawet jeśli nie znał, to z czystej zawodowej ciekawości, powinien się zainteresować – i sprawdzić
Tymczasem nikt mu tego nie wytyka. A Binienda zaprasza!

Kleiberowi stanowisko w PAN przeszkadza? 
No dobrze. Nic więcej na jego temat. Szanujmy każdego przyzwoitego człowieka, nawet, jeśli musimy zaciskać zęby.

Prof.Rońda, 
tak obstawiam - był następny w kolejce do .... hmmm, ..... zdyscyplinowania. Chyba trochę - na własne życzenie.
Nie mnie sądzić.
Ludzie, którzy mieli kontakt z Potworem - powinni być traktowani z powściągliwością.
Powinni czuć nasze wsparcie, niezależnie nawet od popełnianych pod presją błędów.

Wniosek:
Nie jest tak łatwo stać się negatywnym bohaterem OWB. To naprawdę wyczyn.
Ale zostać zwycięzcą w starciu z tą machiną - to rekord świata! Brawo prof. Cieszewski!

Nawet, jeśli to zwycięstwo "kosmity" z miejscowym Potworem, my, ludzie tutejsi, uczmy się od kosmitów. My - mamy gorzej. Musimy mieć trochę więcej niezbędnej odwagi, trochę więcej zimnej krwi i opanowania drżących warg i drżących rąk. 
Odwagi!

Piłka w grze...

PS
Chociaż prof. Cieszewski mógłby jednak lepiej wyrażać swoje ogólne myśli i nie mylić „kultury polskiej” z „kulturą oficerów bojowego wyszkolenia” K(o)BW.
A może nie myli? Tylko uważa, że każdy naród ma takich oficerów na jakich zasługuje?

3 komentarze:

  1. Kleiberowi jest najtrudniej. Jak za mocno wierzgnie to go zaszczują. Mam wrażenie, że on czasem chce pójść za głosem sumienia, ale wtedy Potwór niebezpiecznie się zbliża i szef PAN wycofuje się pod pierwszy lepszym pretekstem (jak z organizacji debaty smoleńskiej pod pretekstem niepoważnego zachowania prof. Rońdy). Swoją drogą jest się czego bać. Gorliwi i nie przebierający w środkach słudzy Potwora molestują nawet władze amerykańskich uniwersytetów, "uprzejmie donosząc", że zatrudnieni tam smoleńscy eksperci pracują dla "faszystowskich, skrajnie prawicowych ekstremistów". Binienda ma duży mir w Acron, więc etat utrzymał. Niestety dr Nowaczyk nie miał tego szczęścia. Wywalili go z dnia na dzień. To są ewidentne metody "służby bezpieczeństwa". I to chyba nawet nie polskiej, ale może rosyjskiej. Scenariusz rozbiorowy, o którym pisze Michalkiewicz w zasadzie już się finalizuje. Człowiek zaprzątnięty tzw. codziennością w zasadzie nie czuje zniewolenia, ale kiedy spróbuje być zbyt dociekliwy albo mocniej postawić się władzy, może pożeganć się z pracą, a czasem i z życiem. Chyba jedyne wyjście to organizować się oddolnie, jak kiedyś za pierwszej "Solidarności". Jednak wtedy było "łatwiej", bo wszyscy mniej więcej po równo dzielili biedę, nie ciągnęli za sobą garba kredytów i istniały żywe kontakty międzyludzkie bez pośrednictwa wszechobecnej elektroniki, która skądinąd stała się kolejnym narzędziem permanentnego szpiegowania społeczeństwa. Trudno będzie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Romeusie,
    Napisałeś komentarz, z którym trudno się nie zgodzić. Chyba zanim opublikowałem II część tego wątku.

    Internet ułatwia szpiegowanie nas, ale w zamian pozwala potwierdzić, że to, co wydaje się jakąś naszą paranoją, jest po prostu logicznym wnioskiem z faktów, którzy inni ignorują.
    Mam "testowego" rozmówcę" na którego nawet się nie denerwuję.
    Dzisiaj, po kolejnej rozmowie, stwierdziłem po prostu, że oddalamy się od siebie z prędkością światła.

    Jawi mi sie, jak wyznawca płaskiej ziemi albo teorii samorództwa, zanim Pasteur odkrył bakterie, przy pomocy genialnie prostego eksperymentu.

    Wtedy istniały silne więzi, dopóki podtrzymywaliśmy w sobie (wysiłkiem woli i impulsem moralnym) euforię rozwiązanego nam niespodziewanie festiwalu "S".

    Teraz nie musimy się liczyć, nie musimy organizować tajnych spotkań. Wystarczy utworzyć wydarzenie na facebooku. Ale "oni" też mogą.
    Działają bardziej "finezyjnie". Taki paradoks. Podobnie, jak z tymi dziewczynami komunistów i współczesnego potwora.

    Dlatego jest ...sprawiedliwie. Nie mamy ani trudniej ani łatwiej. Mamy "tak samo".
    I mamy te same obowiązki.
    "Bądź wierny, idź"
    Pozdrawiam stałego komentatora. Żeby mi się tylko nie przeziębił :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt, II części tego wątku jeszcze nie czytałem. Nie było mnie tu trochę i zaczynam od miejsca, w którym skończyłem.

    Przeziębić to się nie przeziębię, ale zaczynam nie nadążać, gdyż wyraźnie zwiększyłeś tempo blogowania. :-) Ale nie dziwię się. Tyle się ostatnio dzieje i taka groza zaczyna wyłazić zewsząd (a zwłaszcza z okładek niektórych tygodników), że trudno nie reagować. Sam też chyba wrócę do pisania, tym razem na modłę bardziej apologetyczno-patriotyczną, bo już nie mogę zdzierżyć patrząc na to, co się wokół wyprawia. Niestety, dożyliśmy czasów, kiedy nawet zwykli, średnio zainteresowani polityką, zjadacze chleba tacy jak ja po prostu muszą się bardziej zaangażować w sprawy publiczne. W przeciwnym razie nie trzeba będzie czekać nawet na kolejną zmianę pokoleń, żeby się obudzić w permanentnej niewoli.

    Jednak pomimo wszystko postaram się postępować metodycznie jak prawdziwy ścisłowiec i Twoje wpisy będe czytał po kolei. Teraz przechodzę do Django. Czy to możliwe, by Kris po "słodko-gorzkim" Allenie zstąpił w otchłań pt. Tarantino? :-)

    OdpowiedzUsuń