***
Teatr Telewizji. 9 grudnia 2013
To dobrze, że wraca i utrwala się tradycja
poniedziałkowego święta „teatru w kapciach i szlafroku”.
Goście w okienku nie są wytworni. Nie silą
się na elegancję. Klasyka pewnie wymaga zbyt dużego budżetu. Te kostiumy, te
koafiury. Te pałasze i ostrogi. Dokrętki w polu i rekwizyty. Jeszcze nie
wychodzą gotowe z drukarek 3D.
Trzeba wypożyczać od starych hrabiów. A starzy
hrabiowie strasznie się drożą. Na razie tylko scenografia już jest wirtualna.
Ale nie wiem, czy tańsza. Bo tu – z kolei – drożą się graficy komputerowi.
No i mamy - Awangarda.
W szlafrokach lub
innym stroju niedbałym. To przybysze z twojego czasu, język ich chropawy.
Delikatnie mówiąc. Jaki słyszysz często w autobusie, albo w barze. A czasem i
tobie tak się wypsnie.
Ale zawsze – artyści. Kultura wysoka. Nie
- wytworni, ale jednak - niezwykli i,
paradoksalnie, „poniedziałkowo - świąteczni”. Twoi goście, ale nie zwracają na
ciebie uwagi. Oddzieleni nie tylko, jak należy - „czwartą ścianą”, ale jeszcze
taflą ekranu. Są zajęci. Są pochłonięci. Sięgnąć głębiej, niż opowieść o
ostatniej perypetii przyjaciółki.
Bo ta wizyta - to jednak coś innego, niż
występujący na sąsiednim kanale, zawsze nienagannie ubrani bohaterowie, z
krainy plastyku, szkła i metalu. Broń Boże, nic o polityce. Dobrze ułożeni, reagujący
zgodnie savoir-vivre’m, żyjący w szczęśliwej krainie codziennych trosk („o
byśmy mieli takie”), o słusznych, postępowych, ale bez przesady, poglądach. Ich życie płynie regularnym
rytmem. Niby podobne do Twojego, tylko barwniejsze i bogatsze. Jak reklamy wędlin. Płaskie i w swym podobieństwie, obce. Nierzeczywiste.
Apolityczni
bohaterowie współczesnego mitu kulturalnego Polaka. Hmm. Kogoś, kto po
polsku mówi. Grzecznie i ładnie. Dobre i to.
Alternatywa. Program pierwszy. Program
drugi. Wybór oczywisty? Ale przecież to dopiero początek. Kłopotów i wrażeń.
*** Zaczyna się spektakl …
Będzie leciała sztuka „Udręka Życia” autorstwa
pewnego izraelskiego Żyda, jak się można zorientować z imion bohaterów i chwilami
- dyskretnego zaśpiewu odtwórców głównych ról.
To prawie niezauważalne
wzmocnienie specyfiki realiów być może jest aluzją do pochodzenia autora. Syna
żydowskich emigrantów z Polski. Tych szczęśliwszych. Bo zdołali wyjechać przed
Apokalipsą.
Albo po prostu - powściągliwym żartem. Tylko proszę tego nie
traktować, jako donos. W Polsce nawet naśladowanie żydowskiej intonacji może
uchodzić za antysemityzm. Kiedyś zdjęto sympatyczną reklamę kas sklepowych, bo
występował w niej ktoś ucharakteryzowany na przedwojennego ortodoksyjnego Żyda,
mówiącego z tą fajną intonacją. Uff!
Co za obsada!
Sąsiedni kanał ich nie zatrudnia, albo
oni nie zasilają tego plastykowego świata? Ciekawe… Wybór, czy konieczność?
*** Widz poprawia się w fotelu i … czeka
z nieustającą nadzieją …
Siadamy przed telewizorem wygodniej,
nagrywanie nastawione. Czekamy na ucztę. Ale z lekkim niepokojem. Wiadomo, co
wyprawiają ci różni, utalentowani jak wszyscy diabli, młodzi reżyserzy. Doprawiają
zupę żółwiową kaszanką, burgunda – rycyną a burbona ulepszaczem E104, produkcji
zakładów przemysłu spożywczego w Sromowicach Wielkich, dotowanego z Funduszu
Spójności przez Unię Europejską. Dekonstruują po kolei całą kulturę. Wywracają
na nice. Światową w ogólności a polską w szczególności.
Ale chyba nie ci artyści? Nestorzy
polskiego aktorstwa i reżyserskiego kunsztu?
Nestorzy. Hmm. Pewnie, że nestorzy, ale
dla mnie to ciągle (a może dopiero teraz, z perspektywy?) smarkaci, naiwni,
papierowi Kolumbowie, Jankowie, Grigorije oraz czterdziestoletnia żona dyrektora
budownictwa socjalistycznego o małym rozumku.
Dopiero niedawno ( co to jest parędziesiat lat!) nabrali nieco
bardziej nobliwego wyglądu. Ładnie się starzeją.
Dla moich rodziców liczył się bardziej
stary Zelwer i Węgrzyn, Kurnakowicz i Dzwonkowski.
Zachwycali młodzi Gliński,
Łapicki, Holoubek. I ja jestem z tego kręgu zachwytów.
Sztafeta pokoleń. Nie mogę mieć pretensji, że Janek Kos dotarł na taki szczyt - jest Mistrzem.
Profesorem
nauki o sztukach pięknych. A nie dotrwali do tej zasłużonej, najpiękniejszej,
mądrej starości Cybulski, Kobiela, Łomnicki, Bińczycki, Adam Pawlikowski… Czy
oni też by utrzymali kierunek w górę?
Ale uwaga, kończy się programowo głupawo-dowcipna
scenka dla sponsora, nawiązująca do przerywników z halabardnikami i linoskoczkami.
Zaczyna się przedstawienie.
....
Obejrzałem i teraz biedzę się nad recenzją. W
przerwach. Nie dość, że mam zaległości z rezonowaniem jako drugie z kolei echo po Django. Więcej impulsów, niż możliwości ich skonsumowania. Przyleciałem, żeby wkleić to tutaj i nie zamulać poważnych recenzji
takimi dyrdymałami.
Jest już część I
Jest i druga ...
Jest już część I
Jest i druga ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz