poniedziałek, 16 grudnia 2013

Udręka pisania u udręce

***  Teatr Telewizji. 9 grudnia 2013

To dobrze, że wraca i utrwala się tradycja poniedziałkowego święta „teatru w kapciach i szlafroku”.

Goście w okienku nie są wytworni. Nie silą się na elegancję. Klasyka pewnie wymaga zbyt dużego budżetu. Te kostiumy, te koafiury. Te pałasze i ostrogi. Dokrętki w polu i rekwizyty. Jeszcze nie wychodzą gotowe z drukarek 3D. 

Trzeba wypożyczać od starych hrabiów. A starzy hrabiowie strasznie się drożą. Na razie tylko scenografia już jest wirtualna. Ale nie wiem, czy tańsza. Bo tu – z kolei – drożą się graficy komputerowi.

No i mamy - Awangarda. 
W szlafrokach lub innym stroju niedbałym. To przybysze z twojego czasu, język ich chropawy. Delikatnie mówiąc. Jaki słyszysz często w autobusie, albo w barze. A czasem i tobie tak się wypsnie.

Ale zawsze – artyści. Kultura wysoka. Nie - wytworni, ale jednak - niezwykli  i, paradoksalnie, „poniedziałkowo - świąteczni”. Twoi goście, ale nie zwracają na ciebie uwagi. Oddzieleni nie tylko, jak należy - „czwartą ścianą”, ale jeszcze taflą ekranu. Są zajęci. Są pochłonięci. Sięgnąć głębiej, niż opowieść o ostatniej perypetii przyjaciółki.

Bo ta wizyta - to jednak coś innego, niż występujący na sąsiednim kanale, zawsze nienagannie ubrani bohaterowie, z krainy plastyku, szkła i metalu. Broń Boże, nic o polityce. Dobrze ułożeni, reagujący zgodnie savoir-vivre’m, żyjący w szczęśliwej krainie codziennych trosk („o byśmy mieli takie”), o słusznych, postępowych, ale bez przesady, poglądach. Ich życie płynie regularnym rytmem. Niby podobne do Twojego, tylko barwniejsze i bogatsze. Jak reklamy wędlin. Płaskie i w swym podobieństwie, obce. Nierzeczywiste.

Apolityczni bohaterowie współczesnego mitu kulturalnego Polaka. Hmm. Kogoś, kto po polsku mówi. Grzecznie i ładnie. Dobre i to.

Alternatywa. Program pierwszy. Program drugi. Wybór oczywisty? Ale przecież to dopiero początek. Kłopotów i wrażeń.

*** Zaczyna się spektakl …

Będzie leciała sztuka „Udręka Życia” autorstwa pewnego izraelskiego Żyda, jak się można zorientować z imion bohaterów i chwilami - dyskretnego zaśpiewu odtwórców głównych ról.
To prawie niezauważalne wzmocnienie specyfiki realiów być może jest aluzją do pochodzenia autora. Syna żydowskich emigrantów z Polski. Tych szczęśliwszych. Bo zdołali wyjechać przed Apokalipsą. 

Albo po prostu - powściągliwym żartem. Tylko proszę tego nie traktować, jako donos. W Polsce nawet naśladowanie żydowskiej intonacji może uchodzić za antysemityzm. Kiedyś zdjęto sympatyczną reklamę kas sklepowych, bo występował w niej ktoś ucharakteryzowany na przedwojennego ortodoksyjnego Żyda, mówiącego z tą fajną intonacją. Uff!

Co za obsada!
Sąsiedni kanał ich nie zatrudnia, albo oni nie zasilają tego plastykowego świata? Ciekawe… Wybór, czy konieczność?

*** Widz poprawia się w fotelu i … czeka z nieustającą nadzieją …

Siadamy przed telewizorem wygodniej, nagrywanie nastawione. Czekamy na ucztę. Ale z lekkim niepokojem. Wiadomo, co wyprawiają ci różni, utalentowani jak wszyscy diabli, młodzi reżyserzy. Doprawiają zupę żółwiową kaszanką, burgunda – rycyną a burbona ulepszaczem E104, produkcji zakładów przemysłu spożywczego w Sromowicach Wielkich, dotowanego z Funduszu Spójności przez Unię Europejską. Dekonstruują po kolei całą kulturę. Wywracają na nice. Światową w ogólności a polską w szczególności.

Ale chyba nie ci artyści? Nestorzy polskiego aktorstwa i reżyserskiego kunsztu?

Nestorzy. Hmm. Pewnie, że nestorzy, ale dla mnie to ciągle (a może dopiero teraz, z perspektywy?) smarkaci, naiwni, papierowi Kolumbowie, Jankowie, Grigorije oraz czterdziestoletnia żona dyrektora budownictwa socjalistycznego o małym rozumku. 

Dopiero niedawno ( co to jest parędziesiat lat!) nabrali nieco bardziej nobliwego wyglądu. Ładnie się starzeją.
Dla moich rodziców liczył się bardziej stary Zelwer i Węgrzyn, Kurnakowicz i Dzwonkowski. 
Zachwycali młodzi Gliński, Łapicki, Holoubek. I ja jestem z tego kręgu zachwytów.
Sztafeta pokoleń. Nie mogę mieć pretensji, że Janek Kos dotarł na taki szczyt - jest Mistrzem. 
Profesorem nauki o sztukach pięknych. A nie dotrwali do tej zasłużonej, najpiękniejszej, mądrej starości Cybulski, Kobiela, Łomnicki, Bińczycki, Adam Pawlikowski… Czy oni też by utrzymali kierunek w górę?

Ale uwaga, kończy się programowo głupawo-dowcipna scenka dla sponsora, nawiązująca do przerywników z halabardnikami i linoskoczkami. Zaczyna się przedstawienie.
....
Obejrzałem i teraz biedzę się nad recenzją. W przerwach. Nie dość, że mam zaległości z rezonowaniem jako drugie z kolei echo po Django. Więcej impulsów, niż możliwości ich skonsumowania. Przyleciałem, żeby wkleić to tutaj i nie zamulać poważnych recenzji takimi dyrdymałami.

Jest już część I
Jest i druga ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz