O co chodzi?
Cyt.
Na odpowiedź na tę wątpliwość jeszcze za wcześnie. Nauczyłem się, że nie wystarczy wiedzieć, żeby coś ogłosić.
Najpierw trzeba namalować tło, kontekst, punkt wyjścia, założenia i wtedy można zaryzykować wnioski. A i tak ryzyko jest duże.
Że trafi się w próżnię.
Ale ja mam mało, ale myślących czytelników, prawda?
Spróbujmy więc namalować tło.
Dwa poruszające wywiady.
Jeden - " z żoną profesora Wiesława Biniendy ("W Sieci", 4 listopada 2013), Marią Szonert-Biniendą.
Dwa fragmenty:
Pierwszy:
"(Mój mąż) jest naprawdę ceniony przez swoich amerykańskich kolegów. To rzecz bezcenna. Jest ceniony jako fachowiec i jako człowiek. (...)
Teraz, kiedy stał się głównym celem brutalnych ataków z Polski, ma to wielkie znaczenie. (...)
To są metody służb specjalnych, to jest rozpracowywanie człowieka. (...) Infiltracja środowiska, w którym człowiek żyje. poddaje się presji i naciskom osoby z najbliższego otoczenia. Uderzenie idzie szczególnie na przełożonych. (...)
przede wszystkim próba takiego wpłynięcia na otoczenie, by zmienić stosunek ludzi, którzy zaatakowaną osobę otaczają. (...)
W formie klasycznej tę metodę zastosowano w stosunku do dr.Kazimierza Nowaczyka z Uniwersytetu Maryland. (chodzi o naukowca tuż przed emeryturą, co utrudnia mu znalezienie pracy. (...)
(W sprawie męża) Płyna listy, donosy, skargi. (...)ton tych listów - niesłychanie agresywny, arogancki, brutalny, taki, jak z PRL.
(...) "Czy wiecie, z kim on się zadaje, dla kogo on pracuje?", sugerują, że chodzi o jakąs nielegalną organizację terrorystyczną a nie o największą polską partię opozycyjną o profilu katolickim. (...)
Prawicowa ekstrema terrorystyczna" W Ameryce to niezwykle nośny zarzut, potencjalnie bardzo skuteczny."
Drugi:
Pytanie Jacka i Michała Karnowskich:
Mają państwo poczucie osobistego zagrożenia?
Odpowiedź Marii Szonert-Biniendy:
Tak, mamy.
P.:
Pani mąż i inni naukowcy (...) ryzykują całym dorobkiem zawodowym. (...)
O.:
Tak,ryzykują Czy jednak dorobek naukowy może być ważniejszy od Polski? Nie jesteśmy pierwsi (...)
P.:
Jaka jest stawka?
O.:
Albo obóz patriotyczny zwycięży, albo Polska przestanie istnieć. (...) Musimy o tę Polskę walczyć, gdyż ona istnieje, "póki my żyjemy".
Drugi wywiad, z prof. Chrisem Cieszewskim, jest z Gazety Polskiej z 6 listopada br.
Przytoczę tylko jeden fragment.Pytanie Joanny Lichockiej:
(...) Jedna z Pana analiz cytowana była w naukowych periodykach aż ponad 250 razy.
Odpowiedź prof. Cieszewskiego
Opublikowanie jej zajęło 12 lat, bo wywracała dotychczasowe metody do góry nogami. (...)
P.:
Jest Pan uznanym profesorem, redaktorem naczelnym pism naukowych, Pana pozycja jest chyba nie podważenia przez jakieś akcje z Polski?
O:
Każdy może być oczerniony przez nieuczciwych albo dezinformowanych ludzi.
Na przykład w czerwcu zeszłego roku, gdy jeszcze nic nie wiedziałem o prof. Biniendzie, różni ludzie, których znam od dzieciństwa jako uczciwych i inteligentnych, mówili mi, że to pseudonaukowiec, który nic nie dokonał w życiu i teraz wywindował się na Smoleńsku.
Tymczasem prof. Binienda ma większe osiągnięcia niż ja i wyższą pozycję naukową. Ci ludzie byli ofiarami dezinformacji, a nie - powiedzmy - zgłupieli na starość czy stali się nieuczciwi.
Jest tyle niezdrowych emocji, że postanowiłem odciąć się od uniwersytetu i dalsze badania będę prowadził jako osoba prywatna. Nie chcę, żeby Amerykanie wiedzieli, w jakiej kondycji jest dziś polska kultura. Wolę, by uniwersytet nie był narażony na chuligaństwo i zwykły bandytyzm znad Wisły. Z punktu widzenia praw obywatelskich, wolności nauki, wolności debaty Polska zeszła do najniższych poziomów jakie istnieją na tej planecie. Nie chcę, z powodów czysto patriotycznych, żeby kraj moich rodziców był znany w Ameryce jako miejsce ludzi prymitywnych i bez zasad.
(...)
Polska jest jak z matrixu. (...) jakbym był we wspaniałym kraju, z cudownymi ludźmi, ale jakby obok nich grasowało mnóstwo "obcych", którzy mają kontrolę nad wszystkim, co dzieje się w domenie publicznej. Manipulują i stwarzają jakąś psychozę, potępiają jednych, wynoszą innych - przy całkowitym przyzwoleniu reszty. To kompletnie surrealistyczne.
Tymczasem ludzie mnie zaczepiają na ulicy sympatycznym "dzień dobry" (...)
Albo stoję w sklepie pod półkami i nagle ktoś podchodzi i bez większych wstępów mnie ściska "Bardzo jestem wdzięczny, cała rodziną oglądaliśmy" itd.
To szalenie wzruszające, przypomina, że Polskę nie zawsze się lubi, ale zawsze się kocha.
Koniec cytatów. Teraz ja.
Jeśli przeczytać jeszcze raz mój poprzedni tekst wątku, widać, że sytuacja się rozwija zgodnie z zarysowanym tam schematem. Bez pychy ale i bez fałszywej skromności.Warto jednak tę "teorię" poprzeć powyższymi cytatami, które są niczym innym, jak świadectwami przygód duchowych przyzwoitych Polaków, emigrantów posolidarnościowych.
To materiał na długi esej. Tutaj
staram się streszczać. Proszę przynajmniej docenić wysiłki.
W punktach.
1. Odrobina niezbędnej odwagi
Moja teoria zakłada, że również „metoda
naukowa” wymaga czasem, (a to jest właśnie ten szczególny przypadek), ale
częściej, niż nam się zdaje, owej herbertowskiej odrobiny niezbędnej odwagi. Trzeba być gotowym na spotkanie z
Potworem, jak mówi poeta, albo bestią, jak piszą skromniej i oryginalnie, bez
nadużywania wysokiej, poetyckiej metafory, niektórzy eseiści. Ale piszą o tym
samym.
2. Odwaga
Odwaga ta nie polega na
jakiejś bezmyślnej fanfaronadzie, albo na lekceważeniu zagrożenia. Odważnym
stajesz się dopiero wtedy, gdy podejmujesz decyzję ze świadomością
konsekwencji, godząc się na nie.
3. Długość łap Potwora.
Trochę się pośpieszyłem, uważając, że sfora medialnych psów będzie traktowała z respektem prof. Cieszewskiego.
Jego pozycja naukowa wydawała się na tyle mocna, że zakładałem trzymanie ich na smyczy, że wystarczy samo szczekanie w kagańcu. Nie doceniłem długości łap potwora. Nie tylko próbował zaszkodzić reputacji prof.Biniendy, ale skutecznie zaszkodził dr.Nowaczykowi.
Pamiętamy, że dr.Nowaczyk długo ukrywał się za internetowym Nickiem. W końcu odsłonił przyłbicę, aby zwiększyć wiarygodność swoich ekspertyz. I poniósł ofiarę. Stracił pracę na Uniwersytecie Maryland.
4. „Osłona kontrwywiadowcza”
Mówienie o „osłonie kontrwywiadowczej” obywateli amerykańskich jadących na „front” zatrąca w tej sytuacji o groteskę. Wygląda na to, że Ameryka jest w dużym stopniu bezbronna wobec zgodnego działania agresji najemników z formacji mailowego uderzenia, agentów wpływu i tradycyjnych „pożytecznych idiotów”.
5. Mozaika postaw „rycerzy prawdy”
Krajowcy.
a. Postępowanie Prof. Rońdy, pani Maria
Szonert-Binienda oceniła podobnie łagodnie, jak ja. („(…) rozumiemy, że prof.Rońda
znalazł się w sytuacji, na którą żaden naukowiec nie jest przygotowany”). Hmmm.
Spuśćmy nad tym zasłonę milczenia. Punkt drugi tych wywodów ma tu zastosowanie.
b. Prof. Kleiber nie wpadł
w tę samą pułapkę („sytuację”), bo postępował sprytniej i wcześniej się zdążył
wycofać. "Tak naprawdę", to niewiele zrobił a i tak się naraził.
Jednak ja oceniam go surowiej, niż Rońdę. Z dwóch powodów.
Wie dobrze, że Binienda prawdopodobnie stworzył solidne modele przebiegu zjawiska kontaktu skrzydła z brzozą oraz wariantów uderzenia o ziemię - samolotu o nienaruszonej konstrukcji. A jeśli nie jest pewny, to mógł to łatwo sprawdzić. Profesor Binienda zaprasza a Kleiber jest uznanym specjalistą z tej dziedziny. Jego zaniechanie jest w tym wypadku … niezrozumiałe. Ujmijmy to tak oględnie. To po pierwsze.
Po drugie, jego pozycja prezesa PAN zobowiązywała by go (w normalnym kraju) do zajęcia stanowiska w obronie demolowanej debaty naukowej.
Minimum przyzwoitości w tej sytuacji - to podanie się do dymisji. To też zbyt niebezpieczne, czy nieopłacalne?
Czy pan profesor nie widzi, że większym zaszczytem jest zachować wizerunek wybitnego naukowca (nawet takiego, który udaje, że nie ma sprawy) niż trwać na stanowisku bezwolnego prezesa PAN?
WŁAŚNIE suma takich zaniechań składa się na wspomniany celnie przez prof.Cieszewskiego „matrix” w jakim żyjemy.
Emigranci
Wie dobrze, że Binienda prawdopodobnie stworzył solidne modele przebiegu zjawiska kontaktu skrzydła z brzozą oraz wariantów uderzenia o ziemię - samolotu o nienaruszonej konstrukcji. A jeśli nie jest pewny, to mógł to łatwo sprawdzić. Profesor Binienda zaprasza a Kleiber jest uznanym specjalistą z tej dziedziny. Jego zaniechanie jest w tym wypadku … niezrozumiałe. Ujmijmy to tak oględnie. To po pierwsze.
Po drugie, jego pozycja prezesa PAN zobowiązywała by go (w normalnym kraju) do zajęcia stanowiska w obronie demolowanej debaty naukowej.
Minimum przyzwoitości w tej sytuacji - to podanie się do dymisji. To też zbyt niebezpieczne, czy nieopłacalne?
Czy pan profesor nie widzi, że większym zaszczytem jest zachować wizerunek wybitnego naukowca (nawet takiego, który udaje, że nie ma sprawy) niż trwać na stanowisku bezwolnego prezesa PAN?
WŁAŚNIE suma takich zaniechań składa się na wspomniany celnie przez prof.Cieszewskiego „matrix” w jakim żyjemy.
Emigranci
c. Dr.Nowaczyk jest
pierwszą ofiarą agresji Potwora. Jest bez pracy. Czy jest samotny, bez pomocy?
To jest wątek do śledzenia.
d. Prof.Binienda przyjął
postawę aktywnej obrony przed atakami, za nim stanął murem jego macierzysty
Uniwersytet. Otworzył własny front walki ze wsparciem.
e. Prof.Cieszewski
postanowił walczyć samotnie i nie mieszać tu swojego Uniwersytetu. Wstydzi
się za Polskę. Ja się wstydzę razem z nim. Patriotyzm najwyższej próby.
6. Czy pozwalamy na istnienie matrixa?
Prof. Cieszewski zarzuca nam, że
pozwalamy na istnienie matrixa.
Czy nie jest już czas na podjęcie obywatelskiej
akcji w obronie standardów? Na razie w obronie warunków do uprawiania owej „metody
naukowej”, co do której Szczur Biurowy orzekł, że zwycięża tak łatwo?
7. Pointa
Wspomniałem o dwóch stronach, współautorach wydarzeń.
Jedna - to słudzy Potwora: kłamstwa, ciemności, głupoty, myślowej łatwizny,
barbarzyństwa i służalstwa.
Druga - bojownicy Prawdy, odważni i ofiarni.
Nie wiadomo wprawdzie, która strona wykaże
się większą konsekwencją, ale pewne jest, że nastąpi dalszy ciąg wzajemnie powiązanych zdarzeń.
Nie tylko Potwór jest rozgrywającym.
Nie tylko Potwór jest rozgrywającym.
Rozgrywka trwa.