Na razie śledzę jego życiorys, który on pisze mową wiązaną.
Ostatnio jednak, po przeczytaniu wierszy z ostatniego tomiku, ja napisałem do niego list.
Prozą.
Trochę mu kadziłem, ale w sumie pisałem szczerze. Chyba, że ktoś powie, że podstawiam nogę, gdy pegaza kują (już chyba podkuli). Niech mówi. Tu jest tylko silva rerum porerum.
Upoważnił mnie do opublikowania mojego listu. Wyciąłem tylko najbardziej osobiste fragmenty.
Drogi Poeto,
Pisałem ten list długo (...)
Balladę o Genku przeczytałem jednym tchem.
Odkryłeś nowy gatunek literacki: reportaż poetycki z elementami obserwacji
uczestniczącej.
Ale nie tylko Genek!
A … dlaczego Genek? Tak mówią na Podlasiu? Twardo? Jak na
północnym Mazowszu? Bo ci mówią twardo, ale chyba mówią Gienek. Muszę
spytać żony.
Twoja poetyka – oryginalna i … tradycyjna.
Zaświatnia i posępnia, ale też ku wiośnie i ku jesieni, i na peronie, i tam,
gdzie zasięg nie sięga i tam, gdzie się łańcuszek medalika zaplątał. Tobie też?
Mnie – różaniec się czasem plącze… I to jest też materiał na wiersz?! Ach ci
poeci!
Poetyka … dzisiejsza-niedzisiejsza, zanurzona w świecie
leśmianowo – mickiewiczowo – dziadowskim- lemingowatym-moherowatym.
Własna. „Mały Pan L. z pustej dorożki” – pisał baśniowo -
thrillerowe erotyki.
Znasz ten wic (chyba Franza Fishera)?
W mojej interpretacji: Przyjechała pusta dorożka. I wysiadł z
niej wielki Leśmian.
Ty – też erotyki! Aż Ty! Ja Ci dam jagody, maliny! Ale może …
„głodnemu chleb na myśli” a Ty nie wiesz o co chodzi?
No dobrze, niech będzie. Baśniowe, ale mnie bliższe, bo ja sobie
Ciebie wyobrażam, jako podmiot liryczny. I domniemywam sytuacje – inspiracje.
Współczesne każdym szczegółem, który jest materiałem do poetyckiej
inwentaryzacji gadżetów przełomu wieków XX-XXI.
Równie plastyczne, ale jakieś bardziej swojskie, „reportaże na
żywo” z cichych z d a r z e ń leśnych albo ze spotkań „na przystanku PKSu”,
jakby z Kelusa, szeptane nie do mikrofonu, do ucha.
Poetyckie sito dodaje (musi! Inaczej nie jest tym, czym być
powinno!) dramatyzmu, głębi, sensu… Ze zwykłego, „podłego”, „szarego”
życia powstaje opowieść z innego wymiaru, w który nas przenosi geniusz poety.
Załączony „ekologiczny bonus” (czyli folder ekologiczny "eko przyjaciel", w którym publikuje Janusz przyp.Kris) kojarzy całe Twoje
przedsięwzięcie poetyckie z najlepiej pojmowaną „promocją”, zachętą do
zwiedzania Podlasia i Kujaw.
Poezja użytkowa ale jednocześnie coś w rodzaju pamiętnika,
pozwalającego z czasem (trzeci tomik!) poznać Cię lepiej, dzięki dłuższemu
towarzyszeniu Ci w poetyckiej drodze. Coś w rodzaju filmu – snu „Być, jak
Janusz Andrzejczak!” J
Wiersze - ni to kołysanki ni to straszanki –
zadumki, jakby bajki dla dzieci, ale … za trudne, może … , żeby „oni” opowiedzieli
dzieciom?
Oprowadzając po ostępach i po nieco krzywych chodnikach ulic ….
A więc dla dorosłych.
A tak rytmiczne, że proszą się, aby nauczyć się na pamięć i
recytować na imieninach u kulturalnej cioci….
Leśmiana kochałem, ale nigdy nie mogłem na pamięć. Za trudne –
nowe słowa i metrum liryki czasem … epickie.
Przecież poezję trzeba recytować nie tylko w teatrze, ale i na
imieninach! Albo ukochanej (żonie).
Może Leszek M. napisze muzykę? Chociaż, szczerze mówiąc (nie
miej mi za złe), jego „smuteczki” szybko mnie nudzą.
Może lepszy by był jakiś nowy Chyła? No tak, on za bardzo
ironiczny i rubaszny. W Tobie nie ma nic z rubaszności. Erotyczno-platoniczny,
swoisty patos. Liryczny i dramatyczny. To może … hmm… wręcz Konieczny ze
swoją Demarczykówną?
Poetycki zielnik, oszczędny, żeby smaku nie
popsuć. Kosaćce. K o s a ć c e. Zajrzałem. Zapamiętać to ładne słowo! Nie
wiedziałem, że widziałem. Czy ty dobierasz rośliny (i innych bohaterów
poetyckiej fabuły) po nazwach, czy samo tak Ci wychodzi???
Fauna rzekotek, kumaków. No i spécialité de la maison –
ptaszki. I to trochę inne niż z ptasiego radia (postarałeś się, żeby było coś
innego?), nie tylko drozd, kos i słowik ale i rycyk, czeczotka, lotnik i …
bataliony. Atmosfera z zadumanej staje się prawie bojowa? Trzeba zrobić
przypis. Spokojnie, to tylko nazewnictwo przyrodnicze!
Ludzie, naszkicowani mową wiązaną, ale nie jako płaskie karykatury. To
trójwymiarowe, konkretne, ale nie dosłownie, mistyczne byty z zamgloną głębią.
Prześwietlane wzrokiem poety. Jest obok, brat łata, brat poeta, nie patrzy z
góry, patrzy w oczy, z półuśmiechem, często przez łzy.
Ballada?
Pani nie zabija ale opuszcza (zniechęcona) i strąca na dno
piekła. I nie Pana tylko dziada.
A pointa - niepoprawna – jakaś szacowna, starodawna. Ze
średniowiecznych śpiewek przy gęślach. Z ewangelicznym morałem. Wstąpił do
piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał…
I tak sobie medytujemy (poeta i ja) przy dźwiękach rajśpiewu, (w
międzyczasie on sprawdza w pamięci albo staranniej, w zielniku, kluczu,
nie wiem J). Bo
wiersz, jak każdy końcowy efekt sztuki kul… ups! poetyckiej kontemplujemy po zakończeniu
procesu. Podczas – ciężka praca!
Co za mieszanka – Cudo - w głowie się kręci!
Szukasz Piękna, , żeby się nie marnowało.
Samo, w tych głuszach udekorowanych z lekka tym leśmianowskim …
Nie! andrzejczakowskim rajśpiewem…(sprawdziłem, że rajśpiew naprawdę oryginalny i
…wlazłem do Twojej szuflady).
Żeby się nie marnowało...Jakże to mi bliska postawa! Ale pociecha jest taka, jaką miał
gotycki budowniczy katedry Notre Dame. Każdy załomek gotyckiej arkady, do
którego nie miało szansy przez lata, stulecia dotrzeć oko ludzkie był
wykończony z tą samą starannością, co królewska galeria. „Bóg wszystko widzi”
mówił sobie dawny rzemiecha w ciżemkach i czepcu. Widzi więc i to piękno,
którego zagubienie w leśnej głuszy chcesz wydobyć dla nas.
Ufff!
Dawno nic nie pisałem, to sobie pobredziłem o poezji…
Twój Kris
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz