wtorek, 9 lipca 2013

Awantura na Facebook'u, czyli emocje biorą górę nad rzeczowością :)

9 lipca, awantura na Facebook'u, czyli emocje biorą górę nad rzeczowością :)

Starłem się ostatnio na face'ie z pewną znakomitością.
Pierwsza korzyść już jest. Liczba odsłon na moim blogu gwałtownie wzrosła. Dziękuję, Panie Znakomitość!
"Starłem się" - oznacza, że facet zrobił mi swoją ostrą, jak brzytwa szpadą, kółko na czole, a na tyłku  wyciął mi znak Zorro, tak, że pupa prześwituje. Widziałem w lustrze, słowo honoru! Wyglądam teraz, jak sierżant Garcia, tylko z mniejszym brzuchem.

Zaszczyt starcia zawdzięczam Czcigodnej Gospodyni salonu.
Prowadzi go pewna moja miła, zacna i mądra znajoma. Pan Znakomitość podkreślił kilka razy, że robi to tylko z szacunku do niej. 
Inaczej pewnie przeszedł by przeze mnie, jak przez powietrze.

Przypomniało mi się parę starych filmów o jeszcze starszych czasach. I pięknych animatorkach kultury, które przyjmowały ludzi ciekawych i wybitnych a także jakichś fajtłapów, z litości, a także w nadziei, że "coś w nich jest" i czasem powiedzą coś ciekawego. Bo ludzie wybitni, zostawieni sami sobie, w końcu też będą "o tym samym" i zaczną przynudzać.

Ludzie ciekawi mieli wówczas motywację, żeby prezentować swoje pawie ogony przed śliczną i umiejącą słuchać gospodynią a gdy jakiś filip z konopi się wyrwał, jej autorytet i takt zapobiegał najgorszemu.

No i proszę! Mnie się to przytrafiło!

O co poszło?
"To długa historia".
Krótko, czy długo? 
A no tak. Znów się głupio pytam.

No to w punktach, może mi się uda?

1. Uwagi tradsów

Najpierw czereda tradsów robiła idiotyczne uwagi o Rekolekcjach na Stadionie Narodowym, prowadzonych przez ojca Johna Bashobory w obecności 
ordynariusza miejsca, arcybiskupa Henryka Hosera.

Czcigodna Gospodyni napisała na ten rozsądną relację.

Uwagi tradsów - przykłady
- zaniepokojone pytania o post eucharystyczny uczestników - to wersja light.

- Hard? Pogardliwe  - "litości" - w znaczeniu - "taki piknik na Stadionie! Co to ma być?", 

- "Rozsądne"? - linki do rozważań - spekulacji jakiejś zawziętej siostry zakonnej, która "wątpi, ma obawy" itp.

Jednym słowem,  z jednej strony - wydarzenie, może nie epokowe, ale radosne i optymistyczne,  BOŻE zgromadzenie. 

Z drugiej? "Oni",  "prawicowi", "nasi", "bywalcy pewnego salonu". 
Uwagi - jak hejterów z onetu. W lepszej formie, bo bez obelg. Ę i ą. Jak kiedyś na Frondzie. Brrr.
Ten sam styl. Ta sama atmosfera wydziwiania. Jak jakaś straszna, zakaźna choroba naszych czasów.
Nie potrafią zepsuć "nam".  Do końca nie, ale trochę  - tak.  

Ale sobie na pewno. "Oni" tak mają. 
"Katolicy teoretyczni".  Faryzeizm z dłuuuugą Tradycją.

Co ja tu wygaduję? 
Emocje? Nie na miejscu?
Czyżby?
To proszę mi uzasadnić, żebym się nie denerwował!

2. Bezowocne moderowanie Gospodyni

Gospodyni z godną podziwu flegmą tłumaczy to wszystko, jak dzieciom.
Ja, fakt, tyle cierpliwości nie mam. Nóż mi się otwiera w kieszeni.
Aaa tam! Po prostu - chole.a mnie bierze. To tylko notatnik. W regularnym wpisie bym tak nie napisał.

3. Zjawia się Pan Znakomitość. Wyważony, konkretny komentarz

Nie zauważa atmosfery psucia, znanej mi z niektórych żałosnych dyskusji, ile diabłów katolickiej moderny posoborowej zmieści się na łebku od szpilki.
Robi dość banalną uwagę, jednym palcem na smatfonie, w windzie.
Cytuję in extenso:
"Wydaje mi się, że na czas Mszy można było zamknąć stoiska z kiełbaskami itp"
Właściwie uwaga słuszna, niewinna i konkretna. Budzi podziw wstrzemięźliwością, flegmą i rzeczowością. Na tle tego głupiego acz eleganckiego trollowania - ewerest. Daję like'a.

4. Co jest na dnie? (patrz - "Pani Twardowska")

Ale jednak coś mnie nurtuje.
Bo po zastanowieniu, jest tu jakiś fałsz. Znakomitość daje wsparcie, (nieświadomie?) tradsowskim trollom. Dodatkowy argument. Rzeczowy. Rozstrzygający?

A kontekst? Nie widzi tego? On?
Próbuję odpowiedzieć w sposób wyważony, ale chyba ten diabeł z dna diabeł mnie podkusił, żeby trochę go zaczepić.
Bo "ma rację", ale "nie do końca".
Oto mój komentarz. "Żartobliwy, z nutką ironii".
To jest klasa komentarza. Zamiast "litości" - coś konstruktywnego.Za rok proszę przypilnować. W końcu ma Pan jakieś wpływy na bary z kiełbaskami?
No właśnie. Ostatnie zdanie było jednak ryzykowne. Nutka ironii może być odczuta "na granicy zażenowania."

Potem już poszło.

5. Koniec żałosny.

Mimo mitygującej postawy Gospodyni, która anielską dobrocią zaskarbiła sobie moje względy na zawsze, zostałem starty w proch.
Nie wymagajcie ode mnie cytatów. Nie jestem masochistą. Sami sobie prześledźcie!

Tym niemniej, moim  - "prostego człowieka" - zdaniem,  Znakomitość wzięła, koniec końców, stronę "faryzeuszy". I przyjęła pełną wyższości postawę pouczania, jak myć ręce przed jedzeniem.

6. Doświadczenie. 

Moje, moje.
Flegma i wstrzemięźliwość mają swoje granice. Znakomitość może też wyjść z nerw. I "rzeczowo" zrobić dziurę na tyłku. Baaa.
Ale, ale - wtedy żadne "tradsowskie przepisy mycia rąk po powrocie z miasta" nie pomagają. 

Emocje decydują!

PS

7. Eppur si muove...

 Już z bezpiecznej odległości, sierżant Garcia się odwinie:
Jak się jest takim akuratnym w sprawie "mycia rąk" - to się powinno napisać:
"podczas Mszy Św."
Palec się ze smartfona omsknął? Aaaa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz