29 lipca, jak to dobrze jest się lenić w lipcu ...
Jak byłem młody i głupi, nie czytałem Biblii, tylko Lema. Wszystko, jak leci.
A facet napisał całą świecką biblię. Potem, niestety uwierzył w swoją proroczą moc. Jednocześnie (czy to przypadek? Pewnie tak....) utracił moc nade mną.
A facet napisał całą świecką biblię. Potem, niestety uwierzył w swoją proroczą moc. Jednocześnie (czy to przypadek? Pewnie tak....) utracił moc nade mną.
Ale po latach, kiedy nie wracam Lema, ale czasem obije mi się o ucho jakieś echo jego myśli u innych Jego fascynatów, przypominam coś sobie.
Jego zastanawiająco prorocze intuicje.
Ba. Nie tylko to.
I ja miałem jakieś dobre intuicje.
W końcu lat siedemdziesiątych, ja, "cham od klawiatury", wtedy zresztą od klawiatury maszyn do perforowania kart, pewnej studentce polonistyki opowiedziałem o literaturoznawczym, wykraczającym poza getto fantastyki, zacięciu autora książki - "Fantastyka i Futurologia".
Lem już wtedy był znanym i cenionym na świecie pisarzem, ale jednak z etykietką "fantastyki naukowej".
Ciekawiło mnie, czy polska filologia dostrzegła już jego samodzielną rolę pisarza - filozofa i literaturoznawcy.
Odpowiedź była negatywna.
Studentka była z Poznania. Nie wiedziała, że niemal dokładnie w tym czasie, Lemem, w sposób naukowy zainteresował się mój niemal rówieśnik - Andrzej Stoff z Torunia. I napisał pracę doktorską. Leżała u mnie w piwnicy tyle lat. Przetrwała dwie przeprowadzki, które, jak wiadomo, "równają się spaleniu".
Teraz,w upały, przyjemnie zejść do piwnicy, to robi się niepodziewane odkrycia.
Po przeczytaniu jego analizy, widzę Lema intuicje - jakby na nowo. Odkrywam drugie ich dno. Mam wprawdzie osłabiony słuch i wzrok, ale ostrzej widzę oczyma duszy?
Bo ciało ma okres eksploatacji niecałą setkę lat (stosownie do kultury użytkowania, genów i Boskiego zrządzenia) ale dusza jest nieśmiertelna, więc jestem szczeniak, nieco wyrośnięty.
Przepiszę teraz bez komentarza od pana profesora fragment opisu "nowego, wspaniałego świata" wypreparowany ostrym skalpelem badacza z powieści Stanisława Lema "Powrót z gwiazd". Kiedyś to czytali w Polskim Radiu. Opowieść kosmiczna. Fascynująca (przynajmniej mnie, przynajmniej wtedy), nieco pesymistyczna.
Teraz, nie czytając, tylko dając się ponieść dawnym wspomnieniom, pobudzanym przez ów skalpel filologa - poczułem się w pewnym momencie, jak astronauta, który właśnie wylądował.
A przecież nigdzie mnie nie wystrzelono, nie odbyłem podróży kosmicznej z prędkością podświetlną i nie jestem starym człowiekiem, kalendarzowo kilkusetletnim, biologicznie - czterdziestolatkiem.
Jestem młodym, dobiegającym siedemdziesiątki człowiekiem, który czuje się, jakby wskoczył do powieści Lema. Posłuchajcie....
prof. Andrzej Stoff (Powieści fantastyczno-naukowe Stanisława-Lema, 1977 - praca doktorska, 1983 - wydanie książkowe)
Najbardziej wnikliwie rozpatruje autor sferę życia osobistego mieszkańców przyszłego, doskonałego świata. (...)
Jedynym kryterium doboru erotycznego jest młodość. Obsesja młodości połączona z przedłużeniem życia prowadzi do częstych operacji odmładzających, panicznego lęku przed siwizną i zmarszczkami dyskredytującymi jednostkę w oczach społeczności.
(Tutaj Lem okazał się optymistą w swym pesymizmie. Pieniądz, jako kryterium doboru seksualnego nawet zyskał na znaczeniu. Ale ten "nowy czynnik" - bingo! Przyp. KR)
Łatwości w nawiązywaniu kontaktów towarzyskich towarzyszy rozsądek "nieszczęśliwie zakochanych".
Rywalizacja, gwałtowne okazywanie uczuć wykreślone zostały z repertuaru zachowań.
Dewaluacji uległo pojęcie wierności.
Posiadanie potomstwa jest możliwe dopiero po złożeniu przez małżonków egzaminu ...
(No nie. Nie ma mowy. Tylko Kościół Katolicki, jako protezę wychowania do dojrzałości i odpowiedzialności stosuje takie ograniczniki. Z miernym skutkiem. Przyp.KR)
...a dzieci bardzo wcześnie poddawane są wszechstronnym procesom wychowawczym
w duchu kształtowania instynktu stadnego, lekceważenia i obrzydzenia przeszłości i kultu istniejącego stanu rzeczy jako najwyższego dobra.
(...)
Sztuka prawie nie istnieje. Są tylko jej żałosne namiastki, jarmarczne substytuty niebezpiecznych przygód (Pałac Merlina), kult gwiazd "realu" i telewizyjna papka informacyjna.
(...)
Tylko ostatni reprezentanci starego pokolenia znają jeszcze Szekspira, Homera i Platona. Obraz codzienności to szeroka panorama życia ułatwionego, przypominającego - szczególnie dzięki modzie obowiązującej kobiety i mężczyzn - wieczny karnawał.
Jeśli uświadommy sobie datę wydania książki: 1961 rok. I analizy badacza: 1977 - wrażenie dziwnego proroctwa staje się uderzające.
Oczywiście z kilkoma zastrzeżeniami.
Po pierwsze:
Obraz nie jest wierny.
Trochę przypomina złudzenia i otrzeźwienia rozwodnika ze starego dowcipu.
"Nowa żona ma wady pierwszej i ... swoje własne na dodatek".
Bo "u nas" właściwie żadne wady "przeszłości", którą pamięta Astronauta Bregg, nie odeszły. Zostały niemal w komplecie.
Pieniądz dalej rządzi.
A wygoda ogranicza się często do gadżetów, bez których można się obejść.
I dotyczy części społeczeństwa. I nie wszystkich obszarów ziemi. Raczej plamy wynaturzonej wygody.
A wygoda ogranicza się często do gadżetów, bez których można się obejść.
I dotyczy części społeczeństwa. I nie wszystkich obszarów ziemi. Raczej plamy wynaturzonej wygody.
No i koszty! U Lema - problem kosztów - został rozwiązany. Tutaj wisi nad nami, jak miecz Damoklesa. Jako
(a) dziura budżetowa uchwalana z wielką pompą,
(b) papierowy pieniądz z drukarenki plastykowych chłopczyków, zwanych premierami lub prezydentami.
I
(c) nasze własne, zaciągane na potęgę, kredyty.
(a) dziura budżetowa uchwalana z wielką pompą,
(b) papierowy pieniądz z drukarenki plastykowych chłopczyków, zwanych premierami lub prezydentami.
I
(c) nasze własne, zaciągane na potęgę, kredyty.
Po drugie:
Obraz opisany w powieści nie króluje dziś jeszcze w przestrzeni realnej.
W medialnej - już tak.
Obraz opisany w powieści nie króluje dziś jeszcze w przestrzeni realnej.
W medialnej - już tak.
Media nie zostały u Lema dostatecznie docenione.
Ich złowrogą rolę opisał (też proroczo) wcześniej Orwell. Ale jakiekolwiek skojarzenia z tą zakazaną wówczas książką mogłyby być dla jego twórczości niebezpieczne.
A może Lem nie znał wówczas Orwella?
Dlatego "u nas" - w realnym świecie mamy do czynienia ze zmaganiem się o rząd dusz między wizją z "Powrotu z Gwiazd" a starym porządkiem. I nic nie jest przesądzone.
Na szczęście.